środa, 2 marca 2016

Trochę mnie nie było.

Trochę mnie nie było, to był bardzo intensywny weekend! Dosłownie z dnia na dzień czyli w piątek wieczorem, mój Luby poinformował mnie, że w sobotę o 5 rano jedziemy do Wrocławia na warsztaty. Oczywiście wujek Google powiedział, że 5 i pół godziny starczy nam na dotarcie do celu, więc ustaliliśmy sobie zapas czasowy i w drogę, dotarliśmy, ale po godzinach prawie 8 i na styk zaczęliśmy warsztaty. Jednak w drodze powrotnej czekała nas prawdziwa niespodzianka! Gdy byliśmy już między Wyszkowem a Łomżą, (do domu zostało praktycznie tylko 100 km) silnik nagle zgasł a spod maski poszła para, zaglądamy, chłodnica sucha, spoko, za nami 2 km była stacja benzynowa, może ktoś pomoże, wlaliśmy butelkę wody do zbiornika i powolutku dotarliśmy. Stacja oczywiście była zamknięta (przerwa o północy) ale obok stało kilka tirów, mówię do Lubego: Idź zapytaj może ktoś coś doradzi. Poszedł, ale żeby nie było zbyt łatwo, Pan mówił tylko po rosyjsku, i tak metodą prób i błędów, masą gestów i synonimów powiedział, że nic się teraz nie da zrobić, dał galon wody i kazał szukać motelu. Ale oczywiście historia była by mało ciekawa, więc na parking koło stacji zajeżdżają dwa autobusy kibiców prosto z meczu, i dawaj do rosjanina, że zabierają mu tira a w zamian dają paczkę fajek i trzy dychy. Powiem szczerze, że powoli żegnałam się z życiem, jednak na szczęście dali mu spokój i pojechali. Tak więc zebraliśmy się i zaczęliśmy kierować w stronę motelu, który jak się okazało jest 3 km do przodu, systematycznie dolewając wodę do chłodnicy udało się nam bezpiecznie dotrzeć na miejsce. Lubemu udało się obudzić właścicieli, dostaliśmy pokój a miły Pan obiecał podholować wóz z rana do mechanika. Jakby było za mało problemów u mechanika okazało się, że to jednak grubsza usterka niż np. pęknięty wężyk, że wirnik przetarł w pompie wodnej dziurę szerokości palca i że dopiero po 15 będą wiedzieli czy mają tę część. Mieli, samochód zrobili o 18 i wymęczeni dotarliśmy do domu. Spodziewałam się przygody, ale nie takiej, za takie ciężkie to ja dziękuję, na osłodę traumatycznych przeżyć i wizji bycia zabitym przez agresywnych kibiców, serwuję sobie i Wam kolejną porcję podkładek, tym razem w odcieniach różu:)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz